Romans w Ratuszu

11
1430

Romans w Ratuszu
Tego jeszcze w Kurierze nie było. Mam dla Czytelników tej sympatycznej gazety nie lada sensację. Coś, czego pełno w innych drukowcach, a co nasza ciekawska natura lubi, czym się nakręca, a mianowicie skandal – w dodatku przez duże „S” bo dotyczy romansu w zamojskim ratuszu…

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie pewna rozmowa w autobusie, którą pozwolę sobie w całości przytoczyć, nie bez obaw, ale może nikt nie doszuka się tu swojej historii (gdybyż jednak… zapewniam… jakiekolwiek podobieństwo jest zupełnie przypadkowe).
– Popatrz pani, jakie to czasy nastały… odezwał się starszy pan do dziewczyny, która (sądząc po minie) widziała go pierwszy raz w życiu, i raczej nie miała ochoty na konwersację o „tych czasach”, zwłaszcza że wiek jej wskazywał na to, iż nie napatrzyła się nań jeszcze…
– Co ma pan na myśli? – zagadnęła jednak, raczej z grzeczności niż ciekawości.
– Jak to? Nie oglądała pani Interwencji? W telewizorze było kilka dni temu…
– Jakoś mi umknęło… może dlatego, że nie oglądam? – dało się wyczuć sarkazm, ale pan nie ustępował…
– Taki to ma dobrze… żona, dwie kochanki, dzieciaków po wsiach narobił i jeszcze w telewizji o nim mówią, bo miliony zostawił i nie wiadomo, komu one teraz przypadną. Musiała pani słyszeć! Może nawet znała? Wszyscy go znali! – dociekał staruszek, kontynuując swoje wywody.
– Ale kto? Pytała z obojętnością i lekkim politowaniem dziewczyna. Nie wiem, o kim pan mówi. Mało mnie to interesuje.
– To co panią interesuje? – nie odpuszczał dziadek – Pewnie te Internety? Ale tam też o tym mówili. Powtórka była. On tu od was jest. U nas każdy go zna. To u was tym bardziej. Nie… – bardziej stwierdzał, niż pytał, podniesionym nieco głosem.
– Przepraszam, gdzie u nas?
– No tu, gdzie pani wsiadała… stąd on jest…
– Pan wybaczy, ale ja nie jestem stąd… od koleżanki wracam … – dziewczyna stanowczym głosem starała się uciąć dialog.
– O tej porze? – wtrąciła się siedząca obok pani – Pewnie na gorzelni była? – dodała z otwartą buzią, jakby chcąc jeszcze coś dopowiedzieć…, ale autobus dojechał do przystanku i dziewczyna wysiadła, nie bez powodu zniesmaczona towarzystwem.
Widać taka nasza natura. Polaków rozmowy o innych toczą się tu i tam. Nie ma spotkania – czy to kolejka, czy pogrzeb – byśmy nie plotkowali.

 

Zastanawia mnie, ile osób widząc pierwszą stronę bieżącego wydania, sięgnęło po nią ze słowami: „ Ciekawe kto to?”, „No to się będzie działo”, „Ale że w Kurierze?”. Jak Państwo myślicie… na kogo padły „typy”? … A mnie tak naprawdę – w ogóle to nie interesuje. Pilnuję swojego nosa. Nie interesuje mnie cudze życie prywatne, ani ludzkie słabości. I w dalszym ciągu nie wierzę, że to może być „temat na pierwszą stronę”. Może jednak nie mam racji? Na pewno jej nie mam – wszak internetowa klikalność pokazuje, że to ludzkim nieszczęściem, upadkiem człowieka i skandalem żyje świat…
Jakże dodaje nam skrzydeł cudza krzywda, rodzinna tragedia, ile mamy na tę okoliczność prawd, mądrości. Jacy to z nas eksperci. Jaką wiedzą się możemy popisać o życiu innych… skąd? Każdy – niestety głównie anonimowo – chce się wypowiedzieć. Zrealizować. Pełnię szczęścia osiągamy, gdy to nie na nas, ale na tych, których akurat nie lubimy, spada jakieś fatum. Może nawet mamy w tym nieszczęściu swój udział: „a na całe Kargulowe plemię i pole spuść dobry boże wszystkie plagi egipskie, tylko się nie pomyl i nas Pawlaków, sąsiadów Kargulowych nie doświadczaj, bo my się swojej miedzy trzymamy”. Szkoda, że tylko miedzy.
Biegnie wiadomość po Internecie, dopiero potem będzie w gazecie… a skoro tak, to może nie warto już o tym pisać. O tym romansie, nikt nie napisał, ale też i nikt nie napisze – nie dlatego, że go nie było. Bo był. Mamy zdjęcia. Dowód namacalny. Nie napisze, bo to nasze prywatne śledztwo, a może szczęśliwy zbieg okoliczności, ślepy traf. Nie będzie jednak interwencji, czyli mieszania się w cudze sprawy, nie będzie zacierania rąk, że się lepiej nam gazeta rozejdzie, bo i tak się rozejdzie. Po co więc? Żeby dziurę zapełnić? Znalazłoby się coś lepszego pewnie na to miejsce. Ważniejszego. Czemuż zatem? Bo przecież nie dla moralizowania, nie po to, żeby pouczać…

Nie bądźmy wścibscy. Nie sądźmy innych. Każdy z nas odpowie kiedyś za siebie. Podaj dalej… tę mądrość, udostępnij… bez obaw o konsekwencje.
Gdzież ten romans? Romans? Ach tak… leżał sobie w ratuszu na stoliku z zakładką i kartką – „przeczytaj mnie i podaj dalej”. Książkę zawsze warto podać.

Piotr Piela

Poprzedni artykułCasting do musicalu – szansa dla odważnych i zdolnych
Następny artykułRak płuc atakuje bez ostrzeżenia – trwa rejestracja na USG
Subscribe
Powiadom o
11 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowo

BRAWO!! Świetny artykuł! ? .. i piszę to bez ironi..

Anonimowo
Reply to  Anonimowo

Za to z błędem ortograficznym!

Anonimowo

Skoro nic się nie dzieje, nie ma o czym pisać, czytelnicy nie odwiedzają strony a reklamodawcy nie płacą… To z nudów się napisze o pierdołach. Rzetelne dziennikarstwo.

Tomasz Krywionek

Przyjacielu, spokojna twoja rozczochrana, dopiero się rozkręcamy. Pozdrawiamy starą redakcję! 🙂

Anonimowo

REWELACJA 🙂 🙂 🙂 🙂

Anonimowo

I chociaż ktoś pomyślał tak jak trzeba i nie pisal za przeproszeniem o pierdole właśnie u ludzi jest to że wpychaj nos w nie swoje sprawy choć i tak mają swoje po co komu wiedzieć czy ktoś ma romans jak go ma to niech i ma jego życie jego wybór nikt nie ma prawa wpychaj swoje cztery litery w kogoś sprawy jak to w codziennym życiu bywa dokładnie napisane po co nam wiedzieć czy ktoś ma romans jak każdy ma inne sprawy na głowie to jeszcze lubią posłuchać jak ktoś inny cierpi tak samo jest i z problemami ludzkimi dla mnie artykuł bardzo udany i wrescie ktoś prawdę napisał

Anonimowo

Co za poziom dziennikarstwa .Żenada !

Anonimowo

Jeżeli jest się osobą publiczną reprezentuje pewna grupę społeczeństwa to obowiązują pewne normy. Zainteresowanie innymi jest i będzie bo taka jest natura ludzka i tego nie zmienią żadne puste artykuły. A tylko ten się oburza co ma coś “za uszami”. Ludziom żyjącym zgodnie z normami moralnymi, społecznymi i religijnymi na pewno to nie szkodzi.
Jak to mówią stuknij w stół a nożyce się odezwą. Coś autor chciał napisać, kogoś postraszyć w efekcie sam się wystraszył i wyskrobał byle co.

Anonimowo
Reply to  Anonimowo

Jak to mówią stuknij w stół a nożyce się odezwą. zaprawdę powiadasz prawdę 🙂

Anonimowo
Reply to  Anonimowo

Mówią: “uderz w stół”

Anonimowo
Reply to  Anonimowo

Przeczytałem… Tu się nikt nie oburza. Tekst nie dotyczy żadnej publicznej osoby, ale specyfiki naszej społeczności/społeczeństwa – tak myślę. Raczej nie miał nikomu zaszkodzić – chociaż to kwestia interpretacji zapewne. Co do ostatnich 2 wersów – to interpretatorzy zawsze wiedzieli lepiej niż autorzy – więc możesz mieć rację.