„Subtelne” różnice
Jak to u was jest? – mówi „Mamadou z Bagdadu” – woda ścieka i pies ścieka? A to tylko jeden z przykładów wieloznaczności (tu brzmienia) języka polskiego. „Polska język, trudna język” – mówi z kolei „Mea z ZEA” – a przypadków mamy tylko 7, podczas gdy Eskimosi podobno aż 253. U nas dodatkowo przypadki chodzą po ludziach, a ludzie grzecznie chodzą ulicami i nie są ulicznikami, ale są ulicznice…
Po pierwsze nauczyciel. Ten, który ma zawsze rację, nawet jeśli jej nie ma, bo przecież nie zawsze musi i nie zawsze może, a czasami nawet nie powinien. Nauczyciel – ten uciemiężony, uciśniony funkcjonariusz targający kaganek (niekiedy) lub kaganiec (równie często) oświaty – i już na starcie sprawa się gmatwa, bo jeśli kaganiec to nie nauczyciel, a tylko realizator podstawy programowej. Specjalista od zajęć na macie: macie grajcie, macie przeczytać, macie przepisać, macie być cicho. Domagam się, by ktoś, kto ma takie narzędzia, dokonał tego rozgraniczenia „z urzędu”. Różnica jest kolosalna! A realizatorom podstawy mówię stanowcze nie! Dlaczego? Bo idzie tu o dobro dziecka, a nie o statystyki i zgodność w tabelach.
Drugi w kolejce dziennikarz – choć mówi się, że dziennikarze to tylko w poważnych mediach są. Tymczasem roi się od pismaków, grafomanów i dziennikarzy przez duże H („którzy jako te hieny, żerują na ludzkim nieszczęściu”) – nawet w Ratuszu się od nich poodgradzali, a część odwróciła. Ja się nie odwracam, chylę czoła, ale na kolana nie padam. Pisać każdy może. Byleby wydawca był i odbiorca, a nadawca się jakiś znajdzie. Lepszy- dziennikarz, gorszy – nie dziennikarz, ale piszący, byleby nie hiena. Nawet jeśli czasem ktoś nie zrozumie… trudno.
I wreszcie student – czy raczej uciśniony przez system zdawacz egzaminów. 4xZ – Zakuć, Zaliczyć, Zapić, Zapomnieć. Domena/dewiza, wyróżnik/wyznacznik? Widział kto ostatnio jakiś kierunek, jakąś uczelnię, gdzie się studiuje, analizuje, dyskutuje, rozbiera na części pierwsze i ostateczne, dochodzi do sensu, sedna. Homo sapiens, a student ledwo sapiens. Ale przy kasie. Dzisiaj się płaci i się zdaje/zalicza egzaminy. Bo papier być musi, a ten wszystko przyjmie – nawet się nie zaczerwieni, choć spłonąć ze wstydu mógłby. I potem mamy dziennikarzy od marnych treści (dajmy na to żołądkowych), pedagogów od 7 boleści (przepraszam chciałem napisać – 7 przedmiotów – naprawdę), którzy owszem kończą te studia z piątkami, ale dobrze wiedzą, że nieszczęśliwy wuefista nie będzie dobrym anglistą, a wesoły polonista będzie dostawał histerii w temacie mchu czy paproci. Szukam nauczyciela, mistrza – który pozwoli się prześcignąć, przerosnąć lub choćby dorównać – jeśli nie jest to możliwe, stanę się ślepym wyznawcą, a tak się rodzi fanatyzm. Religijny – znamy, innych możemy się spodziewać.
Piotr Piela