O obowiązkach, przymusie, wolnej woli i szczepionkach

0
524

WOLNOŚĆ. Słowo kultowe. Klucz do XXI wieku. Wszyscy chcemy być wolni. Żądamy wolności od państwa i wolności wyboru. Wolność jest jednym z filarów chrześcijaństwa – Pan Bóg daje nam wolną wolę, traktuje jak przyjaciół, niemalże po partnersku (jakie to piękne, ale i jakie niebezpieczne)! „Nic nie musimy, wszystko możemy”- takie motto miał słynny poeta – włóczykij Edward Stachura. Wszystko brzmi fajnie, powiedziałabym utopijnie, jednak coraz częściej przybiera monstrualne i groteskowe kształty. Bo oto prawo do mojego „brzucha” mam tylko ja, moją religię i jej dogmaty interpretować mogę dowolnie – „pod siebie”, mogę obrażać innych, bo jest demokracja i wolność słowa, mogę palić papierosy przy dziecku, bo mam nałóg, piję alkohol w ciąży i to moja sprawa…

Myślę, że zgodzimy się, że jednak to nie tak…

Jeśli chcę, to muszę!

Gdzie zatem leży granica między obowiązkiem a wolnością człowieka i czy dążenie do niczym nieskrępowanej wolności jest w ogóle słuszne i mądre? Jest to temat rozważany przez filozofów od tysiącleci i dotychczas nierozstrzygnięty. Każdy z nas, podskórnie i naturalnie czuje, że rozwijające się w brzuchu dziecko ma już swoje prawa i że jego życie albo śmierć nie powinny być kwestią światopoglądu jego matki; obrażać czy zniesławiać innych nie można, bo za to jest proces karny, a grzeszenie w nadziei na boże miłosierdzie jest grzechem ciężkim. Wybór jakiejś drogi, moje „chcę”, zawsze pociąga za sobą jakieś następstwa, jakieś „muszę”, np. jeśli chcę zostać lekarzem, to muszę „trochę poczytać” i skończyć niełatwe studia; jeśli chcę mieć zgrabne nogi i sześciopak na brzuchu, to muszę regularnie zmuszać się do intensywnego treningu; jeśli chcę urodzić zdrowe dzieci, to muszę prowadzić zdrowy tryb życia w ciąży itd., itd. 

„Wolność oznacza, że człowiek ma zarówno możliwość wyboru, jak i niesie jego brzemię; oznacza także, że musi on ponosić konsekwencje swoich czynów, otrzymywać za nie pochwały lub spotykać się z potępieniem. Wolność i odpowiedzialność są nierozerwalne” (Friedrich August von Hayek)

Niech inni ponoszą koszty, ja biorę korzyści!

„Chorób szczepionkowych nie ma” – jedno ze sztandarowych haseł antyszczepionkowców. I ja się z nim zgadzam. Serio. Udało nam się, jako populacji, wyeliminować z obiegu wirusy odry, świnki, różyczki, polio… Szacunki są takie, że dopóki wyszczepialność dzieci będzie na poziomie 95% i więcej, to krążenie tych wirusów zostanie zahamowane. 

Póki co, taka wyszczepialność w Polsce jest, więc chorób nie ma. Kto na tą wysoką wyszczepialność i odporność populacyjną „pracuje”? Otóż „pracują” na nią zaszczepione dzieci, które ponoszą ryzyko ewentualnego NOP (niepożądanego odczynu poszczepiennego) – zdarzają się one przecież – gorączka, marudzenie, nieprzespane noce, odczyny miejscowe, bardzo bardzo rzadko, ale przecież jednak zdarzają się też odczyny poważniejsze. Zaszczepione dzieci odbiorą korzyści ze szczepień, ale ponoszą też ryzyko. Natomiast dzieci, których rodzice odmawiają szczepienia, nie ponosząc żadnego ryzyka NOP, korzystają z wypracowanej przez inne dzieci odporności populacyjnej i też nie zachorują. Czy to uczciwe? Jedni płacą, inni tylko biorą? Czy nie ma tu znaczenia solidarność społeczna? Podobnie rzecz się ma z awanturą wskutek nieprzyjmowania nieszczepionych dzieci do żłobka. Czy jest w porządku, że antyszczepionkowcy ignorują obowiązki kardynalne, o charakterze wspólnotowym (mam na myśli szczepienie), jednocześnie domagając się respektowania własnych praw (dostęp do żłobka mimo braku szczepień ochronnych)? Czy to się, „tak na chłopski rozum”, ze sobą nie kłóci?

Co na to Konstytucja?

Powoływanie się na Konstytucję stało się ostatnio modne, więc mam i ja swój akapit na ten temat. Oto dwa wyjątki z Konstytucji RP: 

Artykuł 30: „Wolność człowieka podlega ochronie prawnej, jednak ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.”

Art. 68 ust. 4: „Władze publiczne są obowiązane do zwalczania chorób epidemicznych i zapobiegania negatywnym dla zdrowia skutkom degradacji środowiska.”

Są to dwa równorzędne prawa: pierwsze mówi o zagwarantowanej prawnie wolności, która jednak kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka; drugi – upraszczając dla potrzeb artykułu – o obowiązku szczepień.

Obowiązek czy przymus?

Wielu ludzi nie rozumie tej różnicy, że obowiązek to nie to samo, co przymus.

W poprzednim akapicie powiedziano już, że każdy obywatel ma zagwarantowaną „nietykalność osobistą i wolność osobistą” i, poza określonymi ustawowo wyjątkami, nie może być przymusowo leczony. Z prawa wolności i nietykalności skwapliwie korzystają antyszczepionkowcy. Z drugiej strony człowiek ma prawo do ochrony zdrowia (prawo do własnych działań i prawo do żądania od państwa określonej aktywności w tym obszarze). Na ten zapis z kolei, powołują się proszczepionkowcy, argumentując, że spadek odporności populacyjnej zagraża zdrowiu ich samych i ich dzieci. Obowiązek szczepień określa Ustawa z dnia 5 grudnia 2008 roku o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Nie ma tam mowy o wprowadzaniu mechanizmu przymusowego (siłowego).  <Notabene – istnieje przymus leczenia niektórych chorób zakaźnych – tj. m.in. gruźlicy, polio, błonicy – wtedy pacjenta, który uchyla się od hospitalizacji, przymusowo na leczenie doprowadza Policja; ale na szczepienie nikogo przymusowo Policja nie zawiezie>.

Natomiast egzekucja obowiązku, no cóż, jak to z każdym obowiązkiem bywa, być musi. Tak, jak jedynka w szkole ma zmotywować ucznia do nauki, tak grzywna za uchylanie się od szczepień, ma „zmotywować rodzica do poddania jego dziecka szczepieniom obowiązkowym” (Dz. U. u.p.e.a. Art. 119 § 1).

Gdzie w tym wszystkim jest lekarz?

Lekarz ma ustawowy obowiązek zgłosić do Sanepidu fakt nieszczepienia dziecka. Podkreślam, ustawowy obowiązek. Nie jest to więc złośliwość doktora, tylko jeden z jego obowiązków, który należy wypełnić bez zbędnych emocji. 

Jednocześnie lekarz nie może oceniać rodzica, obrażać, wyśmiewać, moralizować ani straszyć. Nie jest jego zadaniem prowadzenie krucjaty przeciwko nieszczepiącym rodzicom. Powinien rzetelnie poinformować o zagadnieniach związanych ze szczepieniami i odpowiedzieć na pytania rodziców. Oni natomiast będą dźwigać ciężar swoich decyzji i ich konsekwencji.

lek. Agnieszka Derkacz

Poradnia Lekarza Rodzinnego 

Przychodnie Resort-Med.

Poprzedni artykułGm. Zamość: Wyładował złość, dewastując budynek świetlicy
Następny artykułKrasnobród walczy o Podwórko Talentów NIVEA. Pomożecie?
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments